Duch wspólnoty.
Razem można więcej. Ktoś powie, że to slogan, może nawet
komunał. Uprę się przy tym, że to coś więcej. Nie każdy to potrafi, a nawet
rzec trzeba, że sztuka to opanowana, przez nielicznych. W kulturze
indywidualizmu robienie czegoś wspólnie, lub tak samo zwyczajnie wydaje się
zakrawać na infantylizm.
Otóż chcę dowieść , że jest zupełnie odwrotnie. Sztuka
tworzenia wokół siebie środowiska ludzi, którzy współpracują a nie rywalizują,
to rzecz niebagatelna. Przypuszczalnie mimo wszystko, gdyby zestawić ze sobą
przykładowo dwie firmy tej samej branży z której jedna będzie się kierowała
logiką współpracy a druga rywalizacji lepsze wyniki osiągnie ta pierwsza.
Kultura współczesnego świata jest mocno rywalizacyjna,
dlatego ludzie dla lepszego wizerunku samych siebie są w stanie niszczyć dobro
wspólne. Ktoś utalentowany może zostać wypchnięty
łokciami, przez kogoś przedsiębiorczego.
A przecież zarówno talent jak i przedsiębiorczość mogą razem więcej aniżeli
osobno. Ktoś przedsiębiorczy może pomóc utalentowanemu „sprzedać” własne
zdolności, a przedsiębiorczy dzięki temu ma w branży kogoś, kim może się
pochwalić i rośnie prestiż ogółu.
Jak się to ma do życia duchowego?
Wydaje się, że nijak a jednak…Mentalność rywalizacji i
indywidualizm nie omija wspólnot zakonnych, parafialnych, rodzinnych. Właściwie
należałoby rozpocząć od tego co podałam na końcu. To rodzina nadaje nam rys
współpracownika, lub rywala. W rodzinie o właściwych, wystarczająco dobrych
relacjach wytwarza się mocna więź, która daje poczucie wzajemnej odpowiedzialności
za siebie i wytwarza chęć wspólnego spędzania czasu.
Trudno wymagać, by człowiek pozbawiony tych doświadczeń
pragnął budować wspólnotę. Zwyczajnie nie posiada on wzorców. Kształtowanie
małego człowieka w rodzinie, tak by podnosił rodzeństwo z upadku zamiast
podstawiać mu nogę rzutuje na całą jego przyszłość. Niestety wielu rodziców
uważa dziś, że by z dzieci nie wyrosły „pierdoły”, trzeba je uczyć „walczyć o
swoje”. Oczywiście, ale jedynie mając świadomość tego jak bardzo są
wartościowe, dzieci naprawdę będą potrafiły walczyć o to co „ich”. Jeżeli zaś
od małego żyje w ich głowach mentalność rywalizacji, trudno powiedzieć, że
czują się ważne same w sobie.
Ta trudna sztuka tak bardzo rzutuje na wspólnoty, w których
się później znajdujemy, że doświadczenia wspólnego budowania stają się dla tych
wspólnot niezwykle cenne. W świecie rozbitych rodzin, coraz trudniej o takie
doświadczenia.
Indywidualizm pojęty jako samostanowienie o sobie i chęć „wyróżnienia”
jest często mocno zakamuflowany przed nami samymi. Bo przecież dużo lepiej
przypisać jakiś sukces sobie z imienia i nazwiska, aniżeli działać dla dobra
ogółu.
Dlatego praktyka życia zakonnego wypracowała elementy
wspólnego spędzania czasu, wspólnych modlitw, rekreacji i pracy. To trio zdaje
się być niezwykle istotne, i ważne by wspólnota nie tylko razem się modliła,
lecz również potrafiła spędzić miło wspólny czas, potrafiła też W CAŁOŚCI włączyć
się w jakąś wspólną pracę. Gdy bowiem każdy ma „swój ogródek” o który tylko
dba, może się zrodzić mentalność staropanieństwa. Potrzebne jest WSPÓLNE
DZIAŁANIE nawet jeśli miałoby być tak proste jak grabienie liści w ogrodzie.
Świetny wpis. Wydaje się, że we współpracy jest żywy Bóg, gdyż to On pozwala nam na "zniknięcie w tłumie', bo przed Nim czuję się jedyna. Nie muszę zaznaczać swojego istnienia, udowadniać swojej wartości itp. Tam, gdzie więcej Boga tym mniej rywalizacji, a więcej wspólnotowości. Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń"Tam, gdzie więcej Boga tym mniej rywalizacji, a więcej wspólnotowości"- pełna zgoda i zapisuję to w sercu...dziękuję.
Usuń