Po pierwsze - bądź!
Gdy
w ubiegłym tygodniu, na katechezie z moimi dziećmi z najmłodszych klas szkoły
podstawowej zastanawiałam się nad tym co to jest modlitwa, zdałam sobie sprawę
z pewnej prawidłowości.
Doświadczam
modlitwy każdego dnia. Od lat praktykuję różne jej formy. Nie mogę jednak
powiedzieć, że wiem, czym ona jest.
Moje
doświadczenie mówi mi, że jest udziałem w obecności Kogoś, że jest spotkaniem,
które potrafi dotknąć i przemienić moje wnętrze.
Święci
widzieli sprawę podobnie. Nazywali ją „rozmową w Tym o Którym wiemy, że nas kocha”(św
.Teresa od Jezusa). Pisali do duszy wchodzącej w modlitwę- „Zajmij się nieco
Bogiem i spocznij w Nim na chwilę. "Wejdź do izdebki" twego umysłu,
wyrzuć z niej wszystko oprócz Boga i tego, co cię wspomaga w poszukiwaniu Go, i
zamknąwszy drzwi, szukaj Go. Mów teraz, całe serce moje mów teraz do Boga:
Szukam oblicza Twego, oblicza Twego, o Panie, poszukuję (Ps 26,8) ( św.
Anzelm z Cantenbury).
To wszystko jest piękne, wzniosłe i prawdziwe. Ja jednak i moje
dzieci, potrzebowaliśmy prostszych słów i obrazów.
Zbadawszy zdanie różnych świętych, zapytałam samych uczniów o ich
zdanie. Stwierdziwszy, że dzieci w swej prostocie mogą udzielić bardzo trafnych
odpowiedzi.
Okazuje się …że z modlitwą mamy problem.
Od dziecka wpaja się nam, że modlitwa to „paciorek”, że trzeba
złożyć rączki i „ładnie uklęknąć”.
Sprawa zaczyna się komplikować w momencie, gdy to przestaje być
poważne. Ludzie tu albo się zatrzymują w duchowym rozwoju, albo porzucają
modlitwę w ogóle (nie wiem co gorsze).
Możemy pomyśleć, że nas to nie dotyczy…my modlimy się
„Lectio Divina” lub odprawiamy Ćwiczenia św. Ignacego.
Gdyby
jednak poszperać w sposobie naszego myślenia, może się okazać, że te wpojone
nam we wczesnym dzieciństwie „paciorki” i inne, żyją własnym życiem, pod
płaszczykiem nawet „Lectio Divina”.
Czy
nie jest tak, że czujemy się przed Bogiem zobligowani, do przyjęcia jakiejś
konkretnej „pobożnej postawy”? Czy nie czujemy się zobligowani do słów, do
gadania na modlitwie? Albo przynajmniej do intensywnego rozmyślania i
spekulowania?
Nie
chcę podważać wartości postaw modlitewnych
oraz wzbogacających pięknych modlitw które ktoś napisał.
Jednak
odpowiedź na to jak mamy się modlić tkwi w Ewangelii i w modlitwie Jezusa. On co
prawda dał nam najpiękniejszą z modlitw „Ojcze nasz”. Lecz sens tej modlitwy
jest o wiele głębszy, niż suche jej recytowanie.
Trzeba
popatrzeć jak Jezus się modlił. On usuwał się od tłumu, szedł na miejsce ciche
i puste i po prostu był z Ojcem. Jezus w swoich modlitwach mówił do Ojca, ale
przede wszystkim z Ojcem był.
To
znaczy, że moja modlitwa nie polega na tym, że klęczę, stoję, czy leżę krzyżem.
Nie polega nawet na samym byciu w kościele czy kaplicy. Moja modlitwa odbywa
się w sercu i jest prostym byciem z Tym, Który jest.
Czasem
modlitwa może być piciem herbaty, z Tym, Który jest. To z odkrycia Jego BYCIA,
odkrycia Jego obecności, mogą się dopiero zrodzić autentyczne słowa i gesty. To
spotkanie wywołuje u mnie konkretną postawę. Bez odkrycia Obecności Pana, można
leżeć krzyżem, można śpiewać i podnosić ręce …ale nie będzie modlitwy.
"Modlitwy
OdpowiedzUsuńnie muszą się kończyć
ani się zaczynać
ani budzić,
ani usypiać...
składają się z dnia
i nocy
składają się z życia
i rozpadają się jak życie
śmieją się z nami
i z nami płaczą
jedni w nich pokutują
a inni w nich tańczą..."
Ks. Alojzy Henel
Bardzo trafnie :) Dziękuję.
UsuńCzytam blog siostry od niedawna, a już bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńDla mnie modlitwa to rozmowa...
Pozdrawiam.
się cieszę :) i dziękuję i pozdrawiam Cię cieplutko :)
Usuń